Alpy Bergamskie 2022

EPICKI WYRYP - Alpy Bergamskie 2022 



Wyjazd w Alpy chodził nam po głowie od paru lat. Nadarzyła się sposobność żeby w końcu zrealizować ten plan.

Impulsem były bardzo tanie loty do Bergamo. Zatem spakowaliśmy plecaki i w drogę.

Niżej znajdziesz opis naszych zmagań przed wyjazdem z zaplanowaniem wszystkiego, przydatne linki i garść praktycznych informacji. 


Etap 1 - nocleg w Bergamo

    Tanie loty do Bergamo oferuje WizzAir oraz Ryanair. Lot trwa około 2 godzin. Nasz niestety opóźnił się o długość podróży. W Bergamo wylądowaliśmy po północy. O tej porze nie jeździ już autobus 1A (przystanek pod centrum handlowym na przeciwko lotniska),a że wyjazd z założenia był raczej budżetowy, to taksówka kosztująca ok 35 Euro raczej odpadała. Postanowiliśmy wybrać się spacerem. Wszak to tylko 6 km. Jednak zmęczenie, długotrwała podróż i póżna pora zrobiła swoje i do nasze B&B dotarliśmy nieco zmordowani.


    Trochę stresu przeżyliśmy kiedy właściciel B&B nie odbierał telefonu. Braliśmy pod uwagę spanie w parku, gdyż noc ciepła, ale umówmy się, opcja może atrakcyjna, lecz niezbyt komfortowa. Ostatecznie wszystko poszło zgodnie z planem. Mieliśmy gdzie spać, a nawet dostaliśmy lampkę miejscowego wina. 

    Nocleg ogarneliśmy w Iride Bed and Breakfast. Lokalizacja oddalona od ścisłego centrum. W dobrej cenie i z niezłym dojazdem spod lotniska. Można podjechać autobusem 1A, który odjeżdża spod centrum handlowego na przeciwko lotniska. Druga opcja to pojechać autobusem 1 spod samego wyjścia z lotniska do centrum Bergamo i tam się przesiąść. Sama miejscówka bardzo fajna, chociaż jakoś umknął nam fakt wspólnej łazienki 🤔 Jednak było bardzo czysto, a my spędziliśmy tam tylko 7 godzin. Jeżeli przylecisz wcześniej, można spokojnie darować sobie nocleg w Bergamo i od razu przemieścić się w góry, a nawet powinno uda się zanocować w którymś z łatwiej dostępnych schronisk. 

Etap 2 - Bergamo - Ardesio - Refiugio Alpe Corte

Szlaki: 220
Odległość: ok 10 km
Przewyższenia: 695 m

    Miły właściciel podwiózł nas rano na tramwaj, przez co udało nam się urwać z pół godziny. Tym środkiem transportu dojechaliśmy do stacji końcowej w Albino. To jednak był dopiero wstęp. Okazało się, że w okolicy odbywa się wyścig rowerowy, zatem autobusy mają gigantyczne opóźnienia, o ile w ogóle przyjadą.  Na przystanku tłum Włochów czekał na autobus, my wraz z nim. Z minuty na minutę ludzi ubywało. Co oczywiście nie podniosło nas na duchu.
    Po jakimś czasie postanowiliśmy ruszyć z buta, co byłoby zacnym wyczynem, gdyż mieliśmy 36 km do przejścia. Ostatecznie udało się złapać autobus i dostać do Ardesio, skąd wyruszyliśmy piechotą do pierwszego schroniska






Opuszczamy cywilizację. Przez następne 6 dni nie zejdziemy do żadnego miasteczka.



Było gorąco, szlak wiódł wzdłuż potoku ogólnie nic nadzwyczajnego. Po paru godzinach i 11 km dotarliśmy schroniska Alpe Corte. Uroczego miejsca położonego między wielkimi górami.



Spanie w takich okolicznościach przyrody było bardzo pociągające.



Pokój dostaliśmy 6 osobowy, ale przed sezonem w schronisku było tylko kilka osób. Zatem w pokoju byliśmy w nim tylko we dwójkę.
Zaskoczył nas bezpłatny prysznic i łazienka w pokoju co nie jest, jak się później okazało standardem.



    Po rozlokowaniu, racząc się piwkiem i podziwiając majestatyczne góry czekaliśmy na obiadokolację. Była obłędnie pyszna. Mieliśmy do wyboru parę dań z karty, co nas bardzo zaskoczyły. Nawet mieliśmy przygotowaną kartę po angielsku :) W schroniskach kolacja podawana jest wszystkim gościom na raz, między 19 a 20.. 
Warto dodać, iż śniadania to zupełnie drugi biegun. Suchary, dżem, względnie krem czekoladowy i kawa, ot i posiłek przed intensywnym wysiłkiem.



Etap 3 - Rifiugio Alpe Corte - Rifiugio Laghi Gemeli

Szlaki: 216
Odległość: 7 km
Przewyższenia: 870 m

    Jak się miało okazać, każdy kolejny dzień był  bardziej wymagający. Drugiego dnia ruszyliśmy do schroniska Laghi Gemeli. Całkiem przyjemne podejście, niezbyt wymagające, choć widać że coraz wyżej. Ładne widoki, bujna przyroda. Miło. Na podejściu nie spotkaliśmy nikogo. Nie było jednak tak różowo, gdyż Aneta przed wyjazdem skontuzjowała się w kostkę, co właściwie pod dużym znakiem zapytania stawiało dalsze etapy naszych przejść. Na szczęście dzielnie pokonała ból stosując farmakologię oraz usztywnienie. No i jakoś daliśmy radę.





Dotarliśmy na przełęcz, skąd podziwialiśmy obłędny widok na jezioro Gemelli. W oddali widać schronisko. Jezioro jest zbiornikiem sztucznym, na końcu oczywiście zamknięte tamą. Mimo to nie można odebrać mu uroku. 



Pierwsze spotkanie z dzikimi zwierzętami było prześmieszne. Górska, chyba koza, którą ochrzciliśmy Marlena, wogóle się nie bała, a wręcz wyglądała jakby czegoś wyczekiwała, np. ogryzka. 




Widoki zacne.





Etap 4 - Rifiugio Laghi Gemeli - Rifiugio GeanPace

Szlaki: 232, 265
Odległość: 11 km
Przewyższenia: 572 m

    Etap pod tytułem w poszukiwaniu schroniska, którego nie ma. 

Ale od początku. Z Laghi Gemeli ruszyliśmy przez tamę na drugą stronę jeziora. Widoki przepiękne Nie wiadomo gdzie się spojrzeć. To był dosyć nietypowy etap naszej wyprawy ponieważ mieliśmy kończyć niżej niż dnia poprzedniego. Zaczęliśmy na wysokości 1800 m npm doszliśmy na 2285, po czym zeszliśmy na 1340. A wszystko dlatego, że część schronisk albo pozostawała jeszcze przed sezonowo zamknięta (no bo to czerwiec), albo Covid dojechał je doszczętnie. Tak czy inaczej wróciliśmy w doliny. 




Moim zdaniem był to najbardziej malowniczy dzień. Po przekroczeniu przełęczy, szlak biegnie przepiękną doliną, z licznymi płaskowyżem, wodospadami. Jest bardzo zielono, wszędzie szumi woda. A ja czułam się jak w Śródziemiu :)




Szlaki są świetnie oznakowane, nie zawsze numerem, jednak i tak zazwyczaj jest tylko jeden w danej okolicy, więc zwykłe biało czerowne oznaczenie wystarczy. Drzew jest mało, zwłaszcza w wyższych partiach, zatem oznaczenia najcześciej znajdują sie na kamieniach. 



Nasze pierwsze w życiu spotkanie z kuzynką naszej żmiii zygzakowatej. Warto patrrzeć pod nogi 😱



    Szlak piękny, pogoda cudna, kondycja dobra. Wiadomo coś musiało pójść nie tak. Schronisko zarezerwowaliśmy wcześniej, nawet wpłaciliśmy zadatek. Tym bardziej spokojnie, zmierzaliśmy w kierunku oznaczonego na mapie miejsca. Jakże ogromne było nasze zaskoczenie, kiedy nie znaleźliśmy tam nic. Dosłownie pustka. Strumień i drzewa. Analizujemy mapę, topografię, rozglądamy się i nic. W górę strumienia, w dół strumienia. Łazimy w kółko i nic. Wokół żywego ducha. Najbliższe schronisko 3,5 godziny. Jest godzina 17:00. Nie ma zasięgu, a tym bardziej internetu. Nieco zdesperowana sięgnęliśmy po najmniej oczywiste dla górołaza źródło informacji - mapu Goggle. Miałam jakimś cudem ściągnięty kawałek offline. Zgodnie ze pinezką schronisko miało znajdować się jakieś 1,5 km niżej. No to idziemy. Idziemy. Idziemy. I nic. Las. Kamienie. Las. Już prawie pinezka. I nagle po super stromym mini zejściu.... uffff.  jest... pod schroniskiem stoły i ławy na jednym z nich różowy plecaczek. Oddychamy z ulgą jednak schronisko jest a, w nim właściciel z małą córeczką.             Normalnie o tej porze roku jeszcze jest zamknięte, ale na prośbę mailową lub telefoniczną właściciel przychodzi z miasteczka i otwiera dla podróżnych. Czyli jest dobrze, bo perspektywa powrotu na górę w okolicach godziny 16 nie brzmiała zbyt porywająco.


    Chociaż schronisko to raczej szumna nazwa, to raczej chatynka, ale.... obiad był, wnio było, prysznic był i nowe łóżko. Także pełen sukces. Co do pryszniców są one płatne ok 3 euro za osoboczłowieka:).




Etap 5 - Rifiugio GeanPace - Rifiugio Calvi

Szlaki: 267, 228, 230, 226
Odległość: 14,7 km
Przewyższenia: 1510 m

    Najdłuższy etap. Szliśmy jakieś 10 godzin i naprawdę mieliśmy dość pod koniec. Ale od początku. 

Całość miała dwa etapy, dojście do Lagho Nero a potem do Refiugio Calvi. Na mapie wyglądało spoko. Pyk, pyk i jesteśmy. W rzeczywistości, tego dnia natrafiliśmy na pierwsze trudności techniczne, szliśmy przy urwanych stalowych poręczówkach, na koniec uciekając przed deszczem, wspinaliśmy się po super wąskiej grani z taką ekspozycją, że o mały włos a pampersy by się przydały.




Po drodze natrafiliśmy na fajne, pewnie w sezonie otwarte miejsce. Marzyło nam się napić tam dobrego piwka, albo winka 😛


Maryjka nad przepaścią. Do tego momentu było łatwo, miło i przyjemnie, a potem ... no cóż spora ekspozycja, wąziutkie scieżki.




Taka wąska przecinka na zdjęcju poniżej to włąsnie nasz szlak.



Dobrze tego nie widać, ale to trawiaste zbocze było super strome, a ścieżka bardzo wąska. Nie powiem, nieco podniosło to adrenalinę.




Tego dnia wydawało nam się nawet, że to nawet wymagający kawałek. Jak się później okazało to tak nam się tylko wydawało 😀.





    Absolutnie najbrzydsze schronisko jakie widzieliśmy Położone pod wielką betonową scianą tamy, nad zielonym zakwitniętym jeiorkiem. Industrialny klimat. Wszędzie rury, kable... ble.

Swoją drogą schronisko nie działało, ale piwka dało się napić. Poza tym nie ma tam nic wartego uwagi oprócz kilkunastu sportowych dróg wspinaczkowych.



Etap 6 - Rifiugio Calvi - Rifiugio Brunone an Brunoni

Szlaki: 225
Odległość: 11,7 km
Przewyższenia: 1207 m

    Ten dzień to niewątpliwie duże wyzwanie. A miało być tak szybko i przyjemnie. Koniec końców, szliśmy jakieś 8 godzin, a Aneta dwa razy żegnała się z życiem. Początek trasy biegnie wspaniałą doliną. Wszędzie woda, trawa, wspaniale.




Na przełęczy swój dom mają górskie kozice. Są monumentalne. Ich poroże naprawdę robi wrażenie. Całe stadko wraz z młodymi, totalnie nic sobie nie robiło z naszej obecności. Za to ja byłam nieco przerażona wizją spotkania z 1,5 metrowymi rogami. Na szczęście nie wchodząc sobie w drogę podzieliliśmy się górą 😀




    Stąd miała być już prosta droga do schroniska. I w zasadzie już tak było. Bardzo długi trawers zboczem z zapierającą dech ekspozycją. Po drodze trzy sekcje wspinaczkowe, które podniosły nam adrenalinę, gdzie umiejętności wspinaczkowe okazały się na wagę złota. Na jednej z nich były nawet splity do wpinania zabezpieczeń, których oczywiście nie mieliśmy. Może to bardziej psycha, jednak zimny pot pojawił się na na czołach.




    
    Szlak jest długi i bardzo wymagający. Mniej więcej w połowie znajduje się schron burzowy. Jedyne miejsce na przeczekanie załamania pogody lub przespanie nocy. Dochodzi się do niego 200m , wąska granią, która przyspiesza bicie serca.
Jest to jedyny płaski kawałek na całym szlaku. Trudy dojścia rekompensuje przepiękny widok. Pewnie fajnie się śpi w czymś takim, bo jak na warunki to w środku jest nad wyraz przyjemnie.



Na koniec mocne podejście, stromo do góry, w pełnym słońcu, po kilku godzinach marszu i za jakieś 200 metrów w pionie, będzie można napić się chłodnego winka.



     Tę trasę zdecydowanie polecamy doświadczonym piechurom, najlepiej z podstawowymi umiejętnościami wspinaczkowymi. Tu już zupełnie inna liga niż Beskidy 😋 Tutaj także boleśnie przekroczyliśmy czas przejścia. Szacowany jest on na jakieś 4 godziny, my szliśmy 8.
    Włosi trochę inaczej, niz my, chodzą. Mają ze sobą mały plecak i spakowani są góra na 2 noce. Poza tym ruszają głownie z Bergamo. Mają blisko, z aktualną pogodą. My musieliśmy uwzględnić wszystkie możliwe warunki. Nasze plecaki ważyły nie 2-3 kg tylko 10-15 i to robi różnicę.


Etap 7 - Rifiugio Brunone an Brunoni - Rifiugio Coca

Szlaki: 302, 325
Odległość: 8,31 km
Przewyższenia: 876 m

    Zdecydowanie najtrudniejszy dzień. Jeden z tych, że gdybyśmy wiedzieli co nas czeka, to zastanowili byśmy się czy wyruszać w drogę. Były dwie możliwości albo idziemy wokół masywu, albo przepałowujemy przez masyw. Szlak miał być ciekawszy zarówno turystycznie, jak i widokowo. A zatem zdecydowaliśmy się na wariant górą. No i było fajnie.

Szlak bardzo zróznicowany lodowiec, dużo kruszyzn, turnnie, turnie dużo turni. Wszedzie łańcuchy i tak w kółko. Góra dół . Kiedy masz już nadzieję, że to już ostatni łancuch, a potem płaskowyż, to nie, bo za załomem czai się kolejny. Z dołu cięzko było ogarnąć którędy wiedzie szlak i przez którą z części szczytu przechodzi.


Jednocześnie był to najbardziej widowiskowy dzień. Widoki naprawdę zapierały dech w piersiach. W połączeniu z adrenaliną, naprawdę ten dzień był epicki. 








Cały dzień spędziliśmy powyżej poziomu roślinności, więc krajobraz kamienisty. Tylu kamieni na raz w życiu nie widziałam.




    Szlak na prawdę nie był niedzielnym spacerkiem i solidnie się utyraliśmy. Jednak pomimo tego, że był to najwyżej położony i najbardziej wymagający technicznie, to przez większość czasu nie było przerażających ekspozycji. Ewentualny lot prawdopodobnie, choć bolseny, nie byłby śmiertelny.




Tego dnia osiągnęliśmy najwyższy punkt podczas całej wyprawy - 2712 m npm i gorąc 24 stopnie.




Po całym dniu tyrania, dotarliśmy do schroniska Coca. Jest niezwykle efektownie położone. Jednak wbrew pozorom, również dość łatwo dostępne z doliny. Zatem oczywiście również najbardziej zatłoczone. Tylu ludzi nie widzieliśmy od 6 dni. Znaleźli się również polacy 😁




Fantastycznym zaskoczeniem było wino frizzante lokalnej produkcji. Przepyszne i za oszałamiające 5 euro.


Etap 8 - Refiugio Coca - Valbondione - Bergamo - Warszawa

Szlaki: 301
Odległość: 4,84 km
Przewyższenia: 52 m w górę, ale za to 1000 m w dół

    Ten dzień to prawdziwa podróż w czasoprzestrzeni. Budzimy się rano, wśród oszałamiających gór, aby wieczorem zameldować się w naszym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie. 


Opuszczamy schronisko i przed nami kawał zejścia, z 1850 na 891 m stromo w dół, bo zaledwie na niespełna 5 km. Po drodze masa ludzi idących w góre wszyscy z ambitnym celem zdobycia Pizzo di Coca. To własciwie jedyny moment podczas calej wyprawy, gdzie widzimy tłumy w schronisku, podczas zejścia, take małe Morskie Oko. Różnica tylko taka,że zaden wóz by nie wjechał, także cała gawiedź demokratycznie na nogach.




    Spieszyliśmy się na dół, aby złapać jedyny tego dnia autobus. Zatem zdjęć niewiele. Oczywiście, jak to we Włoszech, namierzenie przystanku jest dość trudne. To taki drewniany domek ze szpiczastym dachem przy głównej drodze w miasteczku. Można również wspomóc się informacją turystyczną, która znajduje się nieco niżej w miasteczku. 


    Autobus zabrał nas do Clusone, gdzie czekała nas przesiadka do Albinio i wówczas już tramwajo-pociągiem do Bergamo. 


    Do wylotu mieliśmy 6 godzin, więc po łaziliśmy jeszcze po mieście. Miasto podzielone jest na dwie części. Nowsze dolne miasto i starówkę na górnym mieście. Na starówkę można wjechać kolejką, podobną jak na Gubałówkę 🤣 Zdecydowanie warto, fajna przejażdżka i znacznie skraca czas. 


    Mieliśmy szczęście trafić na rajd oldtimerów i zobaczyć parę unikatowych egzemplarzy.




Samo miasto nie zachwyca, po obejściu starówki, polegliśmy w parku.



    Na lotnisko z miasta jeżdża liczne autobusy. Bilet na nie można kupić u kierowcy, albo taniej w Tabacina. Jedzie się jakieś 10-15 minut. Lotnisko jest zaskakująco duże i z licznymi sklepami. 


    Jeżeli dotarłeś do tego miejsca, to naprawdę szacun 💪 Dziękujemy za wytrwałość i chętnie usłyszymy jak Ci się podobała nasza relacja. Do zobaczenia w kolejnych wpisach. 


    Dla tych, którzy ciekawi są szczegółów organizacyjnych garść informacji poniżej. Zapraszamy również do kontaktu, chętnie pomożemy. 





Przygotowania do podróży

Po pierwsze mapa

My posługiwaliśmy się mapą Kompass. Jest również wersja elektroniczna, która jest bardzo przydatna już w terenie. Pokazuje powiem położenie po GPS, więc wiadomo jak DALEKO JESZCZE.  🤣 

Dodatkowo do planowania poszczególnych dni bardzo przydatna była strona Mapa szlaków gdzie można podejrzeć przewyższenia i czasy przejść. 

Na miejscu okazało się, że warto mieć ściągnięty ten obszar w GoogleMaps. Mapa Kompass bowiem bywa niedokładana, co może przyprawić o zawał serca. więcej o tym w etapie 4 naszej wyprawy 😜

Inspiracją do zaplanowania trasy była tradycyjna droga Sentiero delle Orbie chociaż nie trzymaliśmy się jej ściśle. 

Po drugie transport

Pod względem transportu Włochy bywają prawdziwym wyzwaniem. Informacji można szukać:

- strona lokalnego przewoźnika - chociaż rozkłady nie zawsze odzwierciedlają prawdę, pod względem stacji początkowych bergamo transporti

- google - trzeba być uważnym, często pokazane przez Google połączenia nie istnieją lub są nie do końca prawdziwe, choć bywają przydatną podpowiedzią

- najbardziej przydatna strona rome2rio

- już na miejscu najelpeij po prostu podejść do informacji turystycznej

Kombinacja powyższych i rozpoznania w terenie pokazuje, że najlepszy sposób dojazdu w góry to:

  1. Bergamo - Albino - szynobusem. Jeździ co 20 minut przez cały tydzień. 
  2. Albinio - Clusone - autbusem nr S
  3. Clusone - Valbondione - autobus nr s60A (Oczywiście można wysiąść gdzieś po drodze. My wysiedliśmy w Ardesio)
Całkowity koszt takiego przejazdu to około 10 Euro. Bilety na autobusy należy kupić wcześniej, kierowcy ich nie sprzedają. Można znaleźć albo biletomaty albo w Tabaccheria. Szynobus ma automat w środku, ale też można kupić bilet wcześniej. Koniecznie należy pamiętać, aby je skasować. W czerwcu 2022 w środkach transportu należy nosić maski. 

Po trzecie noclegi

Wybierając noclegi w schroniskach warto je wcześniej zarezerwować. Przed i po sezonem mogą być po prostu zamknięte, a w sezonie przepełnione. Sezon zaczyna się w połowie czerwca i trwa do września.

Wyszukać schroniska i skontaktować się z nimi najłatwiej zrobić TUTAJ Czasami można nawiązać kontakt przez Facebooka. Trzeba być cierpliwym, odpisywanie trwa parę dni. 

My wybraliśmy opcję noclegu z obiadokolacją i śniadaniem tzw. mezze pensione. Kolacje są pyszne, najczęściej trzydaniowe. Pierwsze danie to oczywiście makaron, drugie polenta (taka lokalna pacia z kaszy) z mięsem lub serem, trzecie to kawałek świeżego ciasta. Koszt od osoby to 45-55 Euro. Warto mieć kartę Alpenverein - w większości miejsc można liczyć na zniżki. W większości miejsc wpłacaliśmy wcześniej zaliczkę - warto o niej przypomnieć przy rozliczaniu się.

Po czwarte woda

Schroniska często mają ujęcia czystej wody, ale nie zawsze. Zdarza się, że ujęcia oznaczone są jako nieprzebadane. Zatem mniej odważni i dbający o jelita powinni zaopatrzyć się w filtr usuwający bakterie i pasożyty. My wybraliśmy filtr z dechatlonu i sprawdził się rewelacyjnie. Można z niego przefiltrować/ wycisną wodę do bukłaków, lub używać samodzielnie. Nie zmienia smaku wody. Z dostępnych metod filtracji jest też najkorzystniejszy cenowo. 

Po piąte jedzenie

Paląc średnio 4,5 tysiąca kalorii dziennie, niezbędne jest odpowiednie żywienie. Najważniejsza jest proporcja między wagą, a wartością odżywczą. Odpowiednie żywienie podczas długich, wielodniowych przejść jest kluczowa, aby rano wstać z ekscytacją przed nowym dniem, a nie masakrą w mięśniach. Nas wspomagały batony, głównie Nutrend, oraz Regenery po dotarciu do miejsca noclegu. Całość musi być zaplanowana z góry i taszczona na plecach. Świstaki nie prowadzą sklepów i kupno czegokolwiek po drodze jest nie możliwe. Ewentualnie w schorniskach coś można dokupić, chociaż jest to wersja dużo droższa. 


Garść przydatnych informacji

Lot

  1. Wspólna torba transportowa na dwa plecaki. Wówczas wykupujemy tylko jedne bagaż rejestrowany. My mieliśmy taką z dechathlonu. Ale wiele innych firm także takie produkuje. 

Szlaki
  1. Są bardzo dobrze oznakowane. Nie mają kolorów, a numery. Oznaczone są biało-czerwnonymi znakami. Na rozgałęzieniach szlaków można zobaczyć drogowskazy z czasami przejść i kierunkami. 
  2. Czasy przejść są nierealiztyczne. Wyznaczają je jakieś mega harpagany. Nam w ekstremalnej sytuacji udało się iść dwa razy dłużej. Było to nielada zaskoczenień, gdyż w Polsce z regyuły urywamy 20% z czasów przejść. Na pewno trzeba to uwzględnić, bo można nieźle się przejechać 🥴

Noclegi w schroniskach - know how

  1. W schroniskach trzeba mieć własny śpiwór. Całkowicie wystarczy tylko wkładka do śpiwora. W schroniskach jest bowiem bardzo ciepło, zawsze dostępne są ciepłe koce i/lub kołdry. Chodzi o to, aby mieć własną "pościel". Nie warto zatem taszczyć na garbie dodatkowego kilograma. 
  2. Wino jest znacznie tańsze nić piwo. W cenie 0.5 piwa (5 Euro) można dostać 1l wina :) 
  3. Rozliczamy się za wszystko rano, po śniadaniu. Również za dodatkowe rzeczy typu wino. Warto przypomnieć w wpłaconej wcześniej zaliczce. 
  4. Prysznice są najczęściej płatne około 3 Euro za 4 minuty
  5. Buty zostawiamy w specjalnym przedsionku, po schronisku chodzimy w klapkach. Można skorzystać z "crocsów" dostępnych na miejscu.
  6. Kijki też zostawiamy w przedsionku.
  7. Kolacje podawane są o 19:00 lub 19:30. Śniadania od 7:00
  8. To nie są imprezownie. W przeciwieństwie do schronisk w Polsce, tutaj siedzenie przy winie do 22:00 jest rzadkością. A cisza nocna jest bezwzględnie przestrzegana
  9. Warto mieć zatyczki do uszek. Tak, Włosi też chrpią. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiedeń - 5 dni w wielkim muzeum. Monumentalny imperializm

Po dzielnicach - bliska Wola